niedziela, 9 czerwca 2019

Adam Molenda - "Fruwające figurki"


"Fruwające figurki" to moje drugie podejście do twórczości autora. Czy ta książka mi się podobała? Tak szczerze, to sama nie wiem. Mam wielki dystans do dzieł tego autora. Bo jak i w "Wietrznym wojowniku", tak i tutaj czegoś mi brakuje. Nie mogę więc w pełni powiedzieć, że książka podbiła moje serce, albo, że bardzo mi się podobała. Wielki minus to oprawa. Okładka nie podoba mi się wcale, jest zlana. 

"Docenił mądrość profesora twierdzącego, że dla mężczyzny aktywnego seksualnie idealnym rozwiązaniem jest posiadanie trzech partnerek jednocześnie."

Autor przestawia nam lody dwóch rodzin Żyłów: Józio i Renata i Gronów: Artur i Basia. Łączy ich jedno - marzenie o bogactwie. Cudowne życie, sielanka, biznes. Artur Grono od początku wydał mi się życiową pipką. Ojciec pchnął go do zrobienia doktoratu, ojciec podsunął pomysł biznesu, ciągle ojciec i namowy społeczeństwa. Tak i było tym razem, kiedy namówiony wszedł w spółkę, zaufał znajomym i wcale nie przejmował się biznesem. Do czasu... 

Zapowiadał się fajny erotyk, ale niestety coś nie "pykło". Patrząc  na obie powieści autora czyli "Wietrzny wojownik" i "Fruwające figurki" mogę śmiało powiedzieć, że jego styl i ja nie mamy się ku sobie. Język, którym napisana została powieść jest toporny. Książkę polecić mogę jedynie osobom w średnim wieku, myślę, że oni odnajdą się tutaj idealnie.

Moja ocena 3/10
Anna Gołuch-Bidas

Za możliwość przeczytania książki dziękuje Wydawnictwu Akronim

3 komentarze:

Copyright © 2016 Zapiski książkoholiczki , Blogger