środa, 18 kwietnia 2018

Amo Jones - „Srebrny łabędź”


Ach, nastolatką znów być. Przeżywać te wielkie uniesienia, a z błahych problemów robić wielką tragedię. Hormony buzują na każdym kroku. Jeśli dorzucić się do tego duże pokłady pieniędzy, wyższe sfery, tajemnicę i seksualność uderzającą z każdej strony – dostaje się książkę Srebrny łabędź

Do powieści zasiadałam z rosnącą nadzieję, bo dlaczego nie? Zacne wydawnictwo, ciekawy opis, BOSKA okładka i tematyka, która zdecydowanie wpisuje się w moje gusta. Było dobrze, nawet bardzo, ale potem się coś zepsuło i tak sobie siedzę teraz niepocieszona. Dlaczego mnie zrobiono w takiego konika? Zaraz wyjaśnię, jak to wszystko wyglądało. 

Biblioteka ma w sobie coś magicznego. Jest niczym portal do wielu różnych światów.
Amo Jones stworzyła serię Elite Kings Club, o uprzywilejowanych chłopcach, którzy uwielbiają łamać zasady. Ich życie się zmienia, kiedy pojawia się ona. „Filigranowa” Madison Montgomery, która wprowadza się do domu jednego z nich. Tak to właśnie się dzieje, jak tatuś żeni się ponownie. 

Dziewczyna jest sławna za sprawą zbrodni oraz samobójstwa swojej matki. Wszyscy o niej mówią, rozpoznają, przez co che być najdalej jak może, od tej tragedii. Trafia do nowego domu, prywatnej szkoły, ale nie ucieka od przeszłości. 

Tak znajduje się na nieznany terenie, gdzie dziesięciu członków Elite Kings Club, ma ją na oku. I dopiero teraz zaczyna się zabawa, ponieważ Madison nie chce wierzyć plotkom, ale chłopaki nie ułatwiają jej tego zadania. Jak potoczy się dalej życie? Czy trafi do elitarnego klubu? I najważniejsze: co skrywa Bishop? 
Sekrety są bronią, a spustem milczenie.
Uff, to tak właśnie było. Początek zachęcił, wciągnął i podsycił apetyt na resztę. Dlaczego? Ponieważ Madison wydawała się bohaterką, którą da się lubić. Z pazurem, nie przejmuje się tym, co mówią o niej inni, zawsze kieruje się własnym przeczuciem oraz jej po prostu wojowniczką. Niestety, w miarę czytania okazało się, że wszystkie cechy, które uwielbiam w bohaterkach, to tylko poza. Dziewczyna zapominała o swoich założeniach, kiedy tylko pojawiał się ON! Bishop za pomocą sarkazmu, chamstwa, dziadostwa i paru pozerskich sztuczek, dobijał się do jej głowy, serca i nie tylko... Właśnie te momenty hamowały mój zapał. Bo jak to tak! Moja ulubiona bohaterka staje się taką mamałygą, co to nie wie jak się normalnie odezwać? Oczywiście, były momenty, kiedy to pokazywała pazur, jednak odrzucających było znacznie więcej. Jej zachowania były często irytujące, ocierające się o żenadę. 

Reszta bohaterów jest przedstawiona w umiarkowany sposób. Przyrodni brat głównej bohaterki, ma często rozdwojenie jaźni. Raz jest oddany, a za chwilę nie poznaje własnej siostry. Nowe przyjaciółki są cudowne i chyba jako jedyne nie wywołują grymasu rozczarowania na twarzy. Reszta członków Elite Kings Club przedstawiono po macoszemu, a część nie zasłużyła nawet na mały opis. A wielka szkoda, bo nie wiem po co robić wielki klub, a wprowadzać do fabuły tylko jednostki. 


Książkę czyta się szybko. Litery są sporawe, a styl pisania autorki naprawdę przystępny. Mimo zgrzytów, powieść można naprawdę szybko skończyć. Sam podział rozdziałów w tym pomaga. Podoba mi się zabieg czarnej strony rozpoczynającej każdą, kolejną cześć. Okładka też spełnia swoje zadanie. Jest po prostu piękna i aż chce się jej dotykać. Brokatowe elementy działają na srocze zmysły. Jak dla mnie jest to naprawdę dobre wydanie i ozdobi niejedna biblioteczkę. Nie samymi literami człowiek żyje... 

Sam pomysł jest naprawdę ciekawy. Bohaterka z bogatą przeszłością, trafia do nowego miejsca, w którym będzie musiała przetrwać. Tam poznaje Bishopa i resztę elity, która na początku ją ignoruje, a potem wykazuje, aż za duże zainteresowanie. Nie da się ukryć, że spodziewałam się czegoś innego, niż dostałam. Jak na książkę o młodzieży i niejako też dla niej – pozycja jest mocna. Niektóre dialogi wywołują uśmiech, żeby za chwilę zniesmaczyć. Wiem, że nastolatki, w dzisiejszych czasach, są bardziej świadome, niż ja kiedyś, ale uważam, że książka powinna trafić do starszych odbiorców. 
Witaj, Madison. Możliwe, że nas nie znasz, ale my znamy ciebie. Chcemy zagrać w pewną grę. Oto co się stanie, jeśli przegrasz...
Przejdźmy do tej nieprzyjemnej części, a mianowicie: co mi się nie podobało. Po pierwsze, bohaterka jest niby fajna, ale czasem jak z czymś wyskoczy, to jednak ręce opadają. Żeby nie być gołosłowną, podam jeden przykład. Stwierdziła, że jest filigranowa, mając biust D i pełne biodra. Z tego co kojarzę to kobiety tego typu są raczej niskie i mają nieduże kształty. Jest to jedna rzecz wyłuskana z morza innych, które wpłynęły na odbiór treści. Moja sympatia do postaci, wraz z czytaniem malała. Jakieś granice powinny być zachowane. 

Po drugie. Brak realizmu. Rozumiem, że to młodzieżowy erotyk, który rządzi się swoimi prawami, jednak jakiekolwiek realne sytuacje powinny się w nim znaleźć. Zastraszanie osoby, która najpierw jest przerażona, a za chwilę nic sobie z tego nie robi, a wręcz klei się do oprawców, to jakiś absurd. Przeszkadza mi cień jakiś prawdziwych zdarzeń, które mogłyby wydarzyć się na co dzień. Przepych i bogactwo podkreślane jest na każdy kroku, dosłownie zrzucane na czytelnika. 


Po trzecie, przeskakiwanie czasowe. Jest wiele takich sytuacji, gdzie czytelnik jest przenoszony z miejsca na miejsce, za pomocą tajemniczej teleportacji. Jeszcze żeby miało to miejsce między rozdziałami, ale nie. W jednym momencie dziewczyna znajduje się w pokoju, a za chwilę na dole i robi zupełnie coś innego. Na samym początku myślałam, że coś przegapiłam, jednak przy trzeciej, czwartej, piątej sytuacji – zauważyłam pewien schemat. 

Po czwarte, przeplatające się wątki. Mieszane są na siłę, nie zauważyłam płynności. Jakby autorka chciała koniecznie o czymś wspomnieć w tym, danym momencie, nie zważając czy akcja jest dobrze poprowadzona. Takie skoki, wraz z ucinaniem scen wprowadza chaos podczas czytania. Nie mogę zrozumieć celowości takiego działania. 

Tak właśnie przeszłam do końca. Nie wiem jak mam ocenić Srebrnego łabędzia. Książka jest ciekawa, ale wymienione wady powodują zgrzytanie zębów. W miarę rozwoju fabuły działo się coraz gorzej. Gwoździem do trumny było zakończenie, gdzie całe napięcie wybuchło na kilku stronach i finito. Wiem, że zaraz ma się pojawić drugi tom i na pewno będzie więcej wyjaśnień, jednak teraz opieram się na pierwszej części. Nie podobało mi się, że wielka tajemnica, została tak po prostu rzucona w czytelnika. W tym wypadku też miała miejsce urywana akcja. Przeskoki z jednej sprawy, na drugą sprawiły, że nie wiedziałam do końca co się dzieje. Musiałam wrócić w tekście i rozłożyć go na czynniki pierwsze, a nie tak powinno być. 


Podsumowując, jestem zniesmaczona zachowanie bohaterki, przez co tytuł nie podbił mojego serca. Mam wielką nadzieję, że drugi tom wygładzi moje frustracje oraz da powód do polubienia serii, tak jak na to zasługuje. Na ten moment jest mętlik i nie wiem co o tym wszystkim sądzić. Żałuję, że nie mogę dać pięknej piąteczki tytułowi, ponieważ autorka bardzo ciekawie wprowadza czytelnika w wykreowany świat. Liczę na więcej! 


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu. 


Katarzyna Gnacikowska/Sowix

4 komentarze:

  1. Pomysł na fabułę mnie zainteresował.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam podobne wrażenia, w zasadzie przez prawie całą książkę są imprezy, seks i jedynie gdzieś tam napomknięte, że coś się ma dziać, ale Madison się tym nie przejmuje irytując mnie z każdą stroną bardziej... Pomysł dobry, gorzej z rozwinięciem fabuły.
    Pozdrawiam
    https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. zaczęłam czytać, ale po kilkunastu stronach odłożyłam. pewnie niedługo wrócę, ale jeszcze nie teraz i nie po Twojej recenzji, bo czekają na mnie ciekawsze pozycje. ;) i fakt, bycie filigranową z takimi wymiarami musi być ciekawe. xD
    pozdrawiam serdecznie.
    http://poprostumadusia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahaha mamałyga :) Recenzja poprawiająca humor :) Nie czytałam, ale chciałbym. Bawią mnie takie nieadekwatne treści, taką rozrywkę mam przy tym :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Zapiski książkoholiczki , Blogger