piątek, 22 lutego 2019

Magdalena Kubasiewicz - „Gdzie śpiewają diabły"


Są takie tytuły, które przyciągają do siebie samą okładką, mimo że nie powinno się po niej oceniać książki. Tak już jest, kiedy człowiek jest wzrokowcem. Swoisty odruch bezwarunkowy – widzę ciekawą koncepcję, muszę koniecznie zobaczyć opis, a potem fru do czytania. Tak właśnie było z powieścią Gdzie śpiewają diabły. Niebanalna okładka, która przypomina mi plakat jednego filmu oraz dziwny tytuł sprawił, że zasiadłam do czytania. 

Takim sposobem przechodzimy do fabuły, a raczej jej przybliżenia. Bliźnięta to niemal mityczne istoty, których więź jest tematem ciągłych rozpraw oraz dywagacji. Są sobie bliscy i wyczuwają własne nastroje, ale inaczej jest w przypadku głównych bohaterów powieści, ponieważ są całkowitymi przeciwieństwami. Ewa to lekkoduch, który ciągle podąża za swoimi pragnieniami, fantazjami, wybujałymi potrzebami. Piotr jest zawsze ułożony, wie czego chce i nie pozwala sobie na zaprzątanie głowy jakimiś mrzonkami. Nie są blisko, mają inne potrzeby jednak kiedy ona zaginęła kilka lata temu, to brat ją szukał i robi to do teraz. Nagle pojawia się nowy trop w sprawie, a Piotr rusza do Azylu, aby dowiedzieć się czegoś więcej – policja kolejny raz jest bezradna. Mężczyzna trafia do mrocznego miejsca, gdzie Diabła można spotkać na każdym kroku, a mieszkańcy są bardzo zagadkowi. Czy główny bohater odnajdzie siostrę? Jakie czekają go przygody w zapomnianym przez świat miasteczku? Czy rodzeństwo czeka happy end? 


Słowa są ważne i można używać ich niczym broni; mogą ranić równie mocno jak fizyczne ciosy i ukoić ból lepiej niż najlepsze lekarstwo.

Kolejna, rodzima autorka, która podbiła moje serce wykonaniem, pomysłem, mrokiem oraz tym cudownym tematem. Wiecie albo nie, miałam długi okres odstawienny od polskich twórców. Nie potrafili mnie niczym zaskoczyć: forma ta sama, bohaterowie nieciekawi, a wszystko jakieś takie bez sensu. Do tego przeważnie pojawiały się mdłe obyczajówki, więc stwierdziłam – koniec z tym. Mam dość – nie czytam i tak odeszłam na ładnych kilka lat. Na cale szczęście rynek się rozwinął, a ja jestem zachwycona nowymi formami, schematami, wyjściem poza ramy. 


Diabły są jednak sprytne i cierpliwe, kiedy im na czymś zależy.

Magdalena Kubasiewicz daje nam istny kociołek rozmaitości składający się z thrillera, powieści fantastycznej, kryminału, horroru z domieszka legend, miejscowych zabobonów. Kocham powieści, w których pojawia się mrok, ale to połączenie oraz tematyk całkowicie mnie zaskoczyły. Początek był troszkę trudny, ale w miarę jak akcja się rozwijała, ja zatapiałam się w opisywana historię i nie chciałam jej nawet na chwilę odkładać. Zapewne za sprawa wykonania, które jest bardzo dobre. Pani Magdalena operuje lekkim piórem, a nawet najbardziej przerażające wydarzenia trafiają w mig, ale nie odpychają. Nie stosuje żadnych zabiegów mających na celu przerazić, wręcz przeciwnie. Stopniuje napięcie miarowo, a kiedy osiąga szczyt, wtedy dopiero człowiek czuje, jak płytko oddycha. 

Warto też zwrócić uwagę na sam pomysł. W czasach, gdzie romans bierze górę nad wszystkimi innymi wątkami, przedstawienie bliźniaczej relacji jest zabiegiem wartym piątki z plusem. Pokazanie ich relacji, mimo wielu przeciwieństw, to coś nowego i odkrywczego. Ich wieloletnia rozłąka sprawiła, że więź jest jeszcze silniejsza, a brat nie może przestać szukać siostry. Różnice wręcz ich wzmacniają. 


Uważam, że autorka musiała dość długo tworzyć tak skomplikowana sieć powiązań, odniesień, legend, a przez to książka wydaje się jeszcze bardziej wyjątkowa. Szanuję ją za pełne wykorzystanie potencjału. Nic nie pozostawiła przypadkowi, nawet jeśli się tak wydaje. Pojawianie się kolejnych wskazówek w sprawie, jest miarowe, a późniejsze wydarzenia – scalają wszystkie wątki. Nawet sam Azyl, miasteczko, w którym po latach pojawiło się zdjęcie Ewy, jest zbudowane na skryte, mroczne, przesiąknięte zabobonami oraz wierzeniami. Trochę przypomina polskie wioski, gdzieś bardzo oddalone, w których świat się zatrzymał, a wierzenie w Boga i obawa przed Diabłem są bardzo realne. Jednak bez zastanowienia Piotr rusza na wyprawę w poszukiwaniu siostry. Nie podda się dopóki nie dostanie odpowiedzi. 

Polecam, polecam, polecam, polecam.... Mogłabym tak pisać i was przekonywać, ale najlepiej już nie tracić czasu, tylko sięgnąć po książkę Magdaleny Kubasiewicz. Gwarantuje, że się nie zawiedziecie, a wręcz przeciwnie – będziecie chcieli jeszcze więcej. Jest to mój pierwszy tytuł od autorki, ale coś czuję, że sięgnę po jej wcześniejsze powieści. Największą zaletą Gdzie śpiewają diabły jest klimat – mroczny, tajemniczy, zwodniczy i przyprawiający o gęsią skórkę. Miasteczko miesza wszystkim w głowie, a szczególnie czytelnikowi gubiącego się w domysłach oraz tracącego orientację. Pozycja zostająca na długo w głowie, który niejedną osobę wprowadzi w stan lekkiego otępienia. 


Moja ocena: 10/10 

Katarzyna Gnacikowska/Sowix

1 komentarz:

  1. Choć nie jestem fanką gatunku, to jednak dla tej książki, chcę zrobić wyjątek. 😊

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Zapiski książkoholiczki , Blogger