Fantasy, fantastyka, czary, magia, young adult, to słowa, które wywołują u mnie szybsze bicie serca. Od dłuższego czasu rynek wydawniczy rozpieszcza takich gagatków jak ja. Masowe wydawanie serii na rynkach zagranicznych oraz kupowanie praw przez rodzimych wydawców stało radością dla mej skołatanej duszy. Można zapytać – czy jednak nie jest tego za dużo? W niektórych momentach może i tak, kiedy twórcy tworzą wszystko na przysłowiowe jedno kopyto, lecz wiele pomysłów jest wzbogaconych o ciekawe koncepcje.
Właśnie tak jest w przypadku Czarnego Maga, ale może zacznijmy od przybliżenia fabuły. Bliźniacy Ryiah (Ry) i Aleksander wyruszają w podróż swojego życia. Mają po piętnaście lat, całe życie przed sobą oraz marzenie żeby uczyć się oraz zostać magami. Dlatego chcą uczęszczać do Akademii Magii, gdzie nie jeden śmiałek zostaje pozbawiony złudzeń. Trzeba poświęcić naprawdę wiele czasu, siły, energii żeby zostać wyróżnionym. Kandydatów jest wielu, a miejsc w każdej frakcji tylko pięć (Alchemii, Boju, Uzdrawiania). Bohaterowie nie mają żadnej karty przetargowej: niskiego pochodzenia, bez tężyzny fizycznej, wiedzy, pieniędzy, kontaktów, jedynie z wiedzą odnośnie zielarstwa. Muszą od samego początku udowadniać na co ich stać, ponieważ są w morzu sobie podobnych oraz lepszych od nich. Szczególnie kiedy walczą z księciem Darrenem i jego wysoko urodzoną świtą. Ry będzie musiał pokazać na co ją stać, stawić czoło, słabościom, upokorzeniom, podstępom księcia, które mogą prowadzić do... miłości? Czy główna bohaterka pokona przeciwności i dostanie się tam gdzie chce, a może jej serce przeciwstawi cię rozumowi?
Nie ufaj im, wtedy cię nie zranią.
Czarny Mag. Pierwszy rok, to pierwszy tom trylogii. Od samego początku oczekiwałam lekkiego czytadła, które wciągnie mnie w ciekawy świat fantasy i sprawi, że oderwę się od rzeczywistości na kilka godzin. Tak się stało, a nawet więcej. Dostałam opowieść o walce z własnymi słabościami, która cechuje się trudem, porażkami, ale również małymi, pięknymi zwycięstwami. Muszę przyznać, że koncepcja Rachel E. Carter bardzo przypadła mi do gustu. Po rzeszy wyjątkowych, wybranych, normalnych, ale nie zdających sobie sprawy ze swojej wspaniałości bohaterach, po prostu miałam dość. Serio! Chciało mi się rzygać, kiedy otwierałam książkę, a tam była ona: filigranowa, cycata dziewczyna, która jest oczywiście nieśmiała oraz nie zna swojej wartości. Nieoczekiwany zbieg zdarzeń sprawia, że nagle wszyscy jej pragną i chcą, a kolesie padają do stóp. Nie powiem – sama znalazłam parę perełek w tej tematyce, ale ile można? Na ich tle Ry wydaje się czym fajnym, nowym oraz niebywale pociągającym. NORMALNA bohaterka.
Pierwszy rok, jak sama nazwa wskazuje, skupia się na próbie zdobycia miejsca w wymarzonej frakcji. Jest to początek w zmaganiach o zaszczytne miano Maga Boju, Uzdrawiania lub Alchemii. I właśnie na tym opiera się cały tom. Pokazuje jaką drogę przechodzi główna bohaterka, jej przyjaciele oraz wrogowie, w drodze o upragnione miejsce. Świat stworzony przez autorkę jest na pewno bardzo rozległy, ale dostajemy tylko część, mam nadzieję przedsmak tego, co kryje się po wyjściu z koszarów, zbrojowni, biblioteki czy stołówki. Nieliczne wstawki, opowiadające o miastach, dają nadzieje na rozwinięcie płaszczyzn, na których będzie rozgrywać się fabuła. Całość jest zajmująca, ale czasem nużąca, ponieważ jest ograniczona ilość miejsc.
- Nigdy nie powinnaś ufać wilkowi w owczej skórze. - Jego głos był cichy. - Bo jedyne, czego wilk kiedykolwiek zapragnie, to cię złamać.
Bohaterowie są naprawdę ciekawi, ale niestety powielają schematy, które zostały wykorzystane. Alex to niezdarny brat, ale przystojny, więc wiele mu się wybacza, Ella – przyjaciółka ratująca główną bohaterkę oraz podnosi na duchu, nauczyciele – twardzi, męczący, poniewierający, ale dający przyszłość, Priscilla – wysoko postawiona zołza, dla której pochodzenie ma znaczenie, Darren – ten nieprzewidywalny bad boy, ale oczywiście miękną przy nim kolana i Ry – protagonistka walcząca z niskim urodzeniem, przeciwnościami, wrogami, o to czego pragnie, ale często o tym zapomina, bo wychodzi z niej lejąca się klucha, którą musi ratować mężczyzna. Chyba tego najbardziej nie mogę wybaczyć autorce. Myślałam, że stworzy postać silną, ale mającą również, niestety troszkę wygładziła Ry. Nie wychodzi z niej dziewczyna empatyczna, a uginająca kolana kiedy tylko JEGO spojrzenie na nią pada.
Są trzy rzeczy, które mi przeszkadzały. Po pierwsze wrzucenie czytelnika na głęboką wodę, już od pierwszych stron. Bez uprzedzenia czytamy scenę porwania gdzie nic się nie klei, nie wiadomo dlaczego do tego dochodzi oraz jaki był cel wprowadzenia początkowej sceny. Po drugie – monotonne fragmenty. W pewnych momentach czułam się jakbym czytała słodko-gorzką powieść, weź mnie przyciągnij, a potem walnij o ścianę. Ry uczy się, trochę je, walczy, trenuje, rzadko śpi, spotyka z przyjaciółmi na naukę, kłóci z wrogami. I tyle by tego było. Kombinacje pojawiały się różne, ale z grubsza o to chodzi. Oczywiście tylko nieliczne sceny nużyły, ale warto o tym wspomnieć, ponieważ rzutuje to na cały odbiór. Po trzecie – naiwne momenty. Głowna bohaterka to dziewczyna, która wie czego chce, a nagle staje się potulnym cielakiem, bo on, tak właśnie on zwrócił nią uwagę. Już myślałam, że nie będzie takiego wybiegu w Pierwszym roku, jednak uderzył znienacka. Wiedziałam, że między Ry i Darrenem może się coś pojawić, wszak nienawiść i miłość, to bliskie uczucia, ale nie myślałam, że dziewczyna będzie się zachowywać irracjonalne. I znowu, są to rzadkie fragmenty, ale się pojawiają. Do tego niebywałe zbiegi okoliczności, przy których parskałam śmiechem. Naprawdę? Czy już nie można zrobisz jakiegoś zwrotu akcji, bez bezsensownego zabiegu, który wywołuje obrzydzenie oraz skrzywienie twarzy?
- Pewnego dnia podziękujesz mi za to, że nie wypełniłem ci głowy fałszywymi komplementami. Przeciwności losu zawsze uczą więcej niż pochlebstwa.
- A miłe słowa jeszcze nigdy nie wyrządziły nikomu krzywdy.Parsknął.
- Ludzie, którzy mówią ci to, co chcesz usłyszeć, są najbardziej niebezpiecznymi wrogami.
Pomysł na powieść jest naprawdę dobry oraz muszę przyznać, że dobrze się bawiłam podczas czytania, a lektura przełamała mój zastój czytelniczy. Mimo powielonych cech bohaterów oraz kilku niedociągnięć, jest to powieść warta uwagi i myślę, że spodoba się fanom młodzieżowego fantasy. Ciekawe rozwiązania, w miarę realni bohaterowie, to nadzieja na rozwinięcie przedstawionego Świata,. Dobry sposób, aby przekonać mnie do wyciągnięcia ręki po drugi tom.
Moja ocena: 6/10
Katarzyna Gnacikowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz