piątek, 5 stycznia 2018

Ilona Andrews - „Magia Kąsa"



Jestem osobą, która nie znosi przesłodzonych romansideł lub ckliwych obyczajówek. Czasem po nie sięgam, ale po przeczytaniu zawsze sobie wyrzucam – no i po co ci to było! Nie wiem dlaczego popadam w taki masochizm. Może cały czas mam cichą nadzieje, że to będzie tytuł, który odmieni moje myślenie...


Najlepszym lekarstwem na bolączki czytelnicze jest urban fantasy. Jest to chyba mój ulubiony gatunek. Kiedy po niego sięgam wiem, że znajdę się w domu. Jeszcze lepiej, kiedy opowiada o fajnej babeczce, która nie jest meduzą bez mózgu. I właśnie to zaserwowała mi książka Magia Kąsa. Radość czytania oraz rozkosz wąchania kartek!

A dokładnie które fakty z mojej biografii pozwoliły ci wpaść na pomysł, że jestem miłą osobą?


Fabuła
Kiedy pojawiają się siły nadnaturalne, technologia zanika. Atlanta to miejsce, gdzie pojawiła się swoista anomalia. Magia powróciła do świata zdominowanego przez technikę. Można powiedzieć, że jest szczyt rozwoju społecznego. I na co to komu, skoro jedna fala potrafi wyłączyć wszystkie urządzenia elektryczne? Komputery wysiadają, samoloty spadają, a ludziom brakuje prądu w domach. Kiedy fale zanikają, wszystko wraca do normy.

W takim świecie żyje Kate. Jej żyły wypełnione są magią, co sprawia bohaterce nie lada problem. Jak ma normalnie żyć w takich warunkach? Krnąbrny charakter bardzo utrudnia to zadanie. Może przebić rzeczywistość swoim mieczem, tylko czy przyniesie to wymarzony spokój? Jak potoczą się losy tak barwnej postaci?



Moim zdaniem
Oooo, tak. Ilona Andrews, to małżeński tandem, który stworzył najlepsze urban fantasty jakie czytałam w swoim życiu. Ich wspólne dzieło jest tak doskonale, że nigdy nie oczekiwałam takiej petardy. Inaczej Magia kąsa nie da się nazwać. 



Kate Daniels musi radzić sobie z ciągłymi napływami magii. Fale pojawiają się niespodziewanie i tak samo odchodzą. Bohaterka chce wieść życie, które sama sobie wybierze. Niestety śmierć opiekuna sprawia, że przystępuje do Gildii. Od zawsze się jej wystrzegała. Dzięki stowarzyszeniu ma szansę odnaleźć mordercę swojego przyjaciela. Szybkie zwroty akcji oraz ciągle nowe intrygi mnożą się jak grzyby po deszczu. Kate nie wie komu ufać. Czy instynkt jej nie zawiedzie i będzie tym, kim chce być?
No jasne, ty nigdy nie żartujesz, bo jesteś zbyt zajęty udowadnianiem wszystkim w koło, jaki z ciebie gnojek.


Urok serii o Kate Daniels wypływa z wykreowanego świata. Oczywiście opiera się na kilku schematach, którymi charakteryzuje się urban fantasy. Autorski duet dorzuca jednak coś ekstra. Element zaskoczenia przewija się parę razy przez powieść. Twórcy skupili się na przedstawieniu wad i zalet posiadania magii we własnej krwi. Jak funkcjonuje się w społeczeństwie zdominowany przez istoty podobne do nas oraz jednocześnie zupełnie inne. Z treści wynika, że wszyscy przedstawiciele licznych gatunków słuchają się tylko jednego władcy. Jest to swoista nowość, ponieważ w innych odsłonach, każdy rodzaj miał swojego pana. Pojawia się element pradawnych bóstw i wielkich zniszczeń przez magię. 

Podczas czytania, miałam wrażenie, że autorzy przedstawiają przyszłość naszego świata, po tym jak pojawiłaby się w nim magia. Bohaterowie, których poznaje się podczas czytania, są jak najbardziej realni. Nie ma miejsca na cudne kobiety i super herosów. Nawet Kate ma swoje wzloty oraz upadki. Poprzez takie działania, lepiej można zżyć się z postacią. Nie jest jakąś ulotną marą, ale osobą, na którą można wpaść tuż za rogiem. Pyskata, konkretna, waleczna. Takich bohaterek pragnę i chcę. Jej życie jest skomplikowane, a ona radzi sobie po mistrzowsku. Jest perełką całej książki. Dopracowana w najdrobniejszych szczegółach. W książce odkrywa się stopniowo przeszłość oraz charakter postaci. Niektóre fakty zaskakują, inne są oczywistością. 

- Kim ty jesteś? - spytał. - Skąd pochodzisz?

- Jestem całkiem pewna, że pochodzę od mamy i taty - zaczęłam drwić. - No wiesz, kiedy mężczyzna wkłada penisa do pochwy kobiety...


Postacie drugoplanowe bardzo dobrze uzupełniają fabułę. Nie są wciśnięci na siłę. Tworzą tło dla ciekawej fabuły oraz działań bohaterki. Czekam na dalszy rozwój sytuacji w drugim tomie. Nie ukrywam, że bardzo bym chciała poznać lepiej nawet Władcę Bestii. Miłostki są uzupełnieniem całej treści. Nie wywołuje uczucia niesmaku. Raczej wzbogaca powieść, a nie ją dominuje. Idealnie uzupełnia się z zagadką morderstwa. Nawet mnie zszokowała, a ja często przewiduje rozwiązania. 

Fabuła leci na łeb i na szyję, ale nie od samego początku. Najpierw poznaje się wykreowany świat. Jego mechanikę działania oraz drobne detale. Mimo że wstęp jest ciut przydługi, to warto jest poznać rzeczywistość Kate. Lepiej się zrozumie jej losy oraz modus operandi. Humor wygodnie rozsadza się na kanapie i gości czytelnika. Kiedy połączyć to z wartką akcją, ciekawymi bohaterami, nietuzinkowymi dialogami – powstaje książką, której nie można pominąć. 

Wzięłam duży łyk wina, a potem drugi drinka. Nie chciałam pić dużo, ale zamierzałam się upić. Chciałam, żeby moje ciało poczuło się tak samo fatalnie, jak umysł.


Polecam z całego serducha. Jeśli kochacie fantasy, to książka jest zdecydowanie dla was. Urban w najlepszej klasie. Elementy zaskoczenia podsycają fabułę, a urocza Kate nie pozwala odłożyć książki. Intrygi, konszachty, potyczki, okraszone magią są cudowną odskocznią od codzienności Połączenie współczesnej technologi z magią oraz niewybredne żarty, to gwarancja sukcesu dla serii Ilona Andrews. Chyba najlepszą książka jaką czytałam. Nie mam żadnego ale. Już teraz chce drugi tom. Natychmiast! 



Za książkę dziękuję Wydawnictwu Fabryka Słów.

1 komentarz:

  1. Również jestem fanką fantasy i bardzo często po nie sięgam, gdy mam już dość przesłodzonych romansideł :) Książka zapowiada się ciekawie! Lecę do biblioteki zobaczyć, czy jest na półkach :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Zapiski książkoholiczki , Blogger